Podsumowanie akcji
Koniec świata? Początek roku!
     
W okolicy przejścia pod budynkiem dawnej Galerii Centrum stoi pełno osób będących potencjalnymi uczestnikami nadchodzącego flash moba. To nie jest tak, że wszyscy zignorowali sugestię, żeby nie gromadzić się bezpośrednio na miejscu akcji, lecz po prostu zainteresowanych osób jest tak dużo, że nawet, jeśli wiele z nich zgodnie z zaleceniami czeka gdzieś w oddali, ukradkiem zerkając na miejsce, w którym odbędzie się impreza, to zwyczajowy procent tych, którzy gromadzą się znacznie bliżej, przekłada się na większą niż zwykle liczbę osób.
     
Zawsze znajdzie się też kilka flash mobowiczów, którzy niezbyt dyskretnie trzymają przyniesione ze sobą rekwizyty (widok dziewczyn z balonikami w rękach może wzbudzić podejrzenia u przechodniów), ale na szczęście są to jedynie pojedyncze przypadki.
     
Myślę, że jak na tak ogromne zainteresowanie akcją, to i tak udało się jej uczestnikom zachować bardzo wysoki poziom dyskrecji. Owszem, na chodniku w pobliżu dawnej Galerii Centrum było znacznie więcej osób niż zwykle (stojących, przechadzających się, rozmawiających), ale nikt się nie wyłamał i nie zaczął akcji przed czasem, ani nie podjął innych działań, które mogłyby zepsuć flash moba. Co jakiś czas ktoś dyskretnie zerkał na zegarek w komórce lub pytał kogoś o godzinę. Ludzie obserwowali się nawzajem i czekali. Jak na tak dużą liczbę zainteresowanych akcją, to minuty poprzedzające jej rozpoczęcie wypadły bardzo dobrze.
     
Trudno powiedzieć, ile osób dotarło na Sylwestra. Część osób zasiliło nas docierając z innego miejskiego projektu (znanego jako Deadline), jednak warto zwrócić uwagę na to, że grupy osób zainteresowanych obiema akcjami w pewnym stopniu się pokrywały.
     
Uczestników było tak wielu, że można zaryzykować stwierdzenie, iż była to najliczniejsza odsłona flash mobowego Sylwestra i jeden z największych warszawskich flash mobów. Na Facebooku chęć przyjścia zadeklarowało ponad 900 osób, a ponad 400 stwierdziło, że być może wpadnie, co oczywiście nie oznacza, że wszystkie te osoby zjawiły się na miejscu, lecz z pewnością liczba uczestników oscylowała wokół 200.
     
Warto zwrócić uwagę na to, że ponownie (to znaczy drugi rok z rzędu), większość osób zebrało się bliżej ulicy Chmielnej niż Marszałkowskiej. Zapewne ma to związek z tym, że o ile przez pierwsze sześć lat zapowiedzi kolejnych Sylwestrów wyglądały bardzo podobnie i zawierały zdjęcie miejsca akcji, to w zeszłym roku odeszliśmy od tej tradycyjnej formuły, decydując się na coroczne przygotowywanie tekstu od podstaw. Przy okazji uczyniliśmy go znacznie krótszym i zrezygnowaliśmy z fotografii, co zaowocowało tym, że obecnie uczestnicy gromadzą się po innej stronie budynku niż dawniej, i najprawdopodobniej jedynie osoby z bardzo dużym flash mobowym stażem pojawiają się tam, gdzie kiedyś.
     
Oczywiście nie znaczy to, że cała impreza dzieje się wyłącznie po drugiej stronie budynku. Na flash mobowych Sylwestrach tłum jest bardzo dynamiczny, przemieszcza się, formuje wężyki, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że środek ciężkości akcji przesunął się o kilka metrów na wschód.
     
Ale po kolei! Póki co obserwujemy potencjalnych flash mobowiczów, gromadzących się w pobliżu miejsca, w którym odbędzie się flash mob. Niektórzy stoją w przejściu pod budynkiem dawnej Galerii Centrum, inni w pasażu Wiecha, a ci bardziej ostrożni znacznie dalej, skąd co jakiś czas zerkają na miejsce akcji. To łącznie kilkadziesiąt osób. Po rozpoczęciu akcji będzie ich tu jeszcze więcej, więc zapewne są też tacy, którzy zasadę nie ujawniania się przed rozpoczęciem akcji traktują na tyle poważnie, że nawet wprawne oko innego flash mobowicza nie jest w stanie ich zauważyć.
     
W pewnym momencie rozpoczyna się odliczanie.
     
- Dwadzieścia! Dziewiętnaście! Osiemnaście! Siedemnaście! – słychać wszędzie wokoło, podczas gdy ze wszystkich stron zaczynają nadciągać flash mobowicze. W ich rękach pojawiają się kolejne imprezowe rekwizyty – papierowe czapeczki, baloniki, gwizdki, zimne ognie, strzelające iskrami fontanny tortowe, serpentyny, hawajskie naszyjniki z kwiatów, kolorowe boa, wielobarwne peruki, opaski z rogami, czułkami albo stylizowane na diademy, karnawałowe maski na oczy, maski zakrywające całą twarz, dzwonek, łańcuchy choinkowe, transparenty („2012”, „2012 koniec”), kilka butelek szampana Piccolo, okulary przeciwsłoneczne.
     
Zero policji, zero zdziwionej ochrony, jedynie obserwująca to wszystko, paląca papierosa, pani sprzątaczka. Skoro już mowa o tym, czego nie było, to warto dodać, że w tym roku zdecydowaliśmy się nie organizować sztucznych ogni pod Pałacem Kultury (były rok temu oraz trzy lata temu). Siłą tegorocznej odsłony miała być frekwencja i rzeczywiście nią była. Z pewnością przyczyniło się do niej ogłoszenie akcji ze znacznie większym niż zwykle wyprzedzeniem, bowiem już 17 listopada, czyli w rocznicę założenia WFA (a nie na przełomie roku, jak to zazwyczaj bywało).
     
Jeśli chodzi o sam przebieg flash moba, to jak zwykle był przeplatanką wielu dziejących się równolegle rzeczy. Ktoś składał komuś życzenia, ktoś dmuchał w gwizdek, ludzie biegali, krzyczeli, wpadali sobie w ramiona, skakali, śmiali się, skandowali „tak się bawi, tak się bawi, stolica!”, a w pewnym momencie uformował się wężyk. Wokół pełno kolorowych rekwizytów i rozbawionych uczestników. W kolorowej masie flash mobowiczów, w której dzieje się tak wiele, trudno o wyodrębnienie jakiegoś uporządkowanego przebiegu zdarzeń. To jest jak coroczna eksplozja niezwykłej energii i tej unikalnej, flash mobowej atmosfery.
     
Tłum był tak liczny i wypełniał tak dużą przestrzeń, że stojąc w jednym miejscu, nie sposób było dostrzec, co dzieje się w innym, a złożenie życzeń każdemu z uczestników z osobna graniczyło z cudem, szczególnie, jeśli uwzględnimy intensywność, z jaką wszyscy się przemieszczali i robili coraz to nowe rzeczy. Właśnie z powodu owego sporego rozprzestrzenienia się tłumu, nie wszędzie dało się słyszeć skandowane jedynie przez niektórych uczestników słowa kończące akcję, czyli wykrzykiwane kilkakrotnie hasło „niech żyje 2012 rok!”.
     
Akcja jak zwykle zleciała błyskawicznie, a jakby tego było mało, trwała o mniej więcej pół minuty krócej, niż powinna. Choć zazwyczaj flash mobowicze mają tendencję do jej przedłużania, to w tym roku trochę się pospieszyli, jednak intensywnością tegoroczny flash mob sylwestrowy nie ustępował minionym edycjom. Te wydarzenia mają jedyny w swoim rodzaju niezwykły klimat. Miejmy nadzieję, że będziemy mogli zasmakować go ponownie za rok!
|