Podsumowanie akcji
Jakość
     
Jak co roku spotkaliśmy się pod Galerią Centrum, aby tradycyjnie powitać Nowy Rok. Było nas znacznie mniej niż kiedykolwiek, ale widać, że na akcję stawili się ludzie, którzy wiedzieli, o co w niej chodzi - wszyscy byli świetnie przygotowani, wiedzieli, co robić i prawie każdy miał ze sobą jakiś rekwizyt.
     
Niska frekwencja nie była zaskoczeniem. To było do przewidzenia, sądząc po znacznie mniejszej niż zwykle liczbie osób, które zadeklarowały się na wydarzenie na Facebooku, a także po umiarowanie wysokiej frekwencji na - jakby nie było bardzo ważnej, bo jubileuszowej - listopadowej akcji.
     
Jeśli chodzi o stosunek liczby osób do efektu, to osiągnęliśmy imponujący rezultat. Wszystko odbyło się w pełni profesjonalnie. Przed rozpoczęciem akcji nic nie wskazywało na to, że za chwilę coś się tam wydarzy. Wszyscy pochowali się na przystankach albo gdzieś za rogiem. Gdy wybiła 17:08, jeden z uczestników wyłonił się znikąd, przywdział na głowę lśniącą fioletową perukę i wymachując laseczką, rozpoczął odliczanie. To już nie pierwszy raz, kiedy ta postać dba o planowe rozpoczęcie akcji - flash mobowicza z dużym stażem można rozpoznać na pierwszy rzut oka.
     
Wkrótce dołączają do niego kolejne osoby. Wspólnie odliczamy od dwudziestu do jednego, a następnie rozlegają się oklaski, dźwięki gwizdków, radosne okrzyki oraz noworoczne życzenia. Teraz już niemalże wszyscy wyciągnęli rekwizyty. Jest różnorodnie, barwnie i głośno - czyli tak, jak być powinno!
     
Podchodzimy do siebie i składamy życzenia. - Wszystkiego najlepszego w 2015 roku! - mówią kolejne osoby i ściskają się lub podają sobie dłonie. Przechodnie nie do końca wiedzą, co się dzieje. Mijają nas lub przystają zdziwieni i patrzą ze zdumieniem.
     
Jest nas niewiele, ale rozproszyliśmy się po okolicy, skutecznie wypełniając cały chodnik. Gdzie nie spojrzeć, widać świętujących ludzi. Są gwizdki, papierowe czapeczki, maski karnawałowe, szampany Piccolo, balony, kolorowe peruki, a także transparent z rokiem "2015" (widać, że ten sam od wielu lat i co roku zasłaniana jest tylko ostatnia cyfra i zastępowana kolejną). Jest też zielony łańcuch choinkowy, fioletowe boa, czapka ze sztucznym penisem oraz czerwony kwiatek we włosach. Gdzieś błyskają iskry, tryskające z trzymanych przez uczestników w dłoniach fontann tortowych, ktoś przyniósł czerwony balonik z wypisaną markerem liczbą "2015" i podrzuca go nad tłumem, ktoś inny wpiął we włosy niebieskie piórka. Wszędzie są też ludzie z aparatami, którzy dokumentują akcję.
     
Składamy sobie życzenia (często wielokrotnie tym samym osobom), ściskamy się, uśmiechamy, a w pewnym momencie ma miejsce próba uformowania wężyka. I wiecie co? Udaje się, choć nie ma nas zbyt wiele, ale za to mamy odpowiednie nastawienie! Wężyk zaczyna poruszać się po chodniku, a my wykrzykujemy noworoczne hasła. Przechodnie są zaskoczeni, uśmiechają się, patrzą na to wszystko z zachwytem.
     
W końcu wężyk się rozpada i nadchodzi moment zakończenia imprezy sylwestrowej. Wykrzykujemy trzykrotnie "Niech żyje 2015 rok!", po czym sprawnie opuszczamy miejsce akcji.
     
Wszystko zostało zrealizowane perfekcyjnie. To dowód na to, że nie zawsze ilość uczestników jest najważniejsza. Tegoroczna akcja zostanie zapamiętana jako ta, na której być może nie było tłumów, ale była jakość, a jakość się liczy.
|