Podsumowanie akcji
Koniec epoki?
     
Miejscy informatorzy donoszą, że frekwencja na tegorocznym Sylwestrze była niska. Chciałoby się powiedzieć "zaskakująco niska", ale rzecz w tym, iż już zeszłoroczny spadek liczby uczestników pokazał, że mamy problem, więc o zbyt dużym zaskoczeniu nie mogło być mowy. Wydarzenie, które niegdyś aktywizowało dziesiątki (a często i jeszcze więcej osób), obecnie stało się namiastką akcji sprzed lat, przyciągając zaledwie kilkunastu uczestników. Ale czy tego samego nie można powiedzieć o całym ruchu flash mobowym na świecie? I tak radziliśmy sobie całkiem nieźle, zważywszy na to, iż większość grup zamknęła swoje podwoje już wiele lat temu.
     
Ci, którzy przybyli, przygotowali się do akcji bardzo skrupulatnie. Część osób stała bezpośrednio w miejscu, w którym miała odbyć się impreza, ktoś schował się przy przystanku, ktoś inny bliżej witryn Galerii Centrum, ktoś jeździł na rowerze. Flash mobowicze wpisali się w krajobraz naprawdę świetnie - było to widać bardzo wyraźnie, gdy w pewnym momencie rozpoczęło się odliczanie od dwudziestu, a uczestnicy zaczęli nadciągać z różnych kierunków, z uśmiechami na ustach, mocno gestykulując i wykrzykując kolejne liczby coraz pewniej i pewniej. Tuż przed rozpoczęciem odliczania dało się słyszeć ryk motoru i stojący na chodniku motocyklista odjechał z miejsca akcji - wyglądało to niemalże jak sygnał do startu, choć oczywiście było przypadkiem. Odliczanie trwało, a kolejne osoby wyłaniały się z tłumu przechodniów i dołączały do pozostałych zgromadzonych. W końcu dało się słyszeć "Cztery, trzy, dwa, jeden", a następnie rozległy się okrzyki radości i wykrzyknięte chóralnie słowa "Niech żyje 2016 rok!", po czym rozpoczęła się impreza, lecz zupełnie inna w charakterze niż wszystkie poprzednie. Uczestników była dosłownie garstka. Podeszli jednak do sprawy profesjonalnie - ktoś miał świecącą na niebiesko opaskę, ktoś złoty kapelusz, ktoś szampana Piccolo i wysokie plastikowe kieliszki, ktoś ten sam transparent, co w ubiegłych latach (ze zmienioną ostatnią cyfrą), zielony łańcuch choinkowy, różowe okulary i kolorowe światełka na palcach. Było też kilka osób z aparatami fotograficznymi (to zawsze zabawnie wygląda, gdy fotografów jest tak dużo, przy tak małej liczbie osób). Nie było skakania i biegania jak w ubiegłych latach. Nie było też wężyka. Dominowało raczej składanie życzeń, uściski dłoni i przytulanie się. Chyba wszyscy spodziewali się znacznie większej liczby uczestników, ale w zaistniałych okolicznościach postanowili działać jak najlepiej. Przypadkowy żul dostał w prezencie kieliszek Piccolo, ktoś z uczestników zadeklarował, że z nowym rokiem rzuca palenie, kilku przechodniów rzuciło na zgromadzonych okiem i zainteresowało się, co tu właściwie się dzieje, a pod koniec przez miejsce akcji przeszła pani prowadząca z rękę dziecko i niosąca ze sobą kolorowe balony, co doskonale wpasowało się w klimat imprezy. Po około pięciu minutach (choć wydawało się, że znacznie wcześniej!), jednokrotnie wykrzyknięto "Niech żyje 2016 rok!) i Ci, którzy przybyli, rozeszli się, pozostawiając miejsce akcji puste.
     
W sytuacjach takich jak ta, naturalne wydaje się zadanie pytania, ile jeszcze Warszawski Front Abstrakcyjny powinien organizować coroczne imprezy sylwestrowe. Zawsze byliśmy zwolennikami teorii, że warto zejść ze sceny w odpowiednim momencie, jeszcze w czasach ogromnej popularności. I rzeczywiście - w gruncie rzeczy - własnie wtedy z niej zeszliśmy. Zamknęliśmy naszą działalność na początku 2006 roku, zaraz po trzeciej serii naszych akcji, jakiś czas później - w roku 2007 - powróciliśmy na kilka dodatkowych akcji z okazji czterach lat istnienia naszej grupy, a następnie przeszliśmy w tryb realizowania wyłącznie corocznych akcji sylwestrowych (i jednej akcji na dziesięciolecie powstania WFA). Nie można powiedzieć, że zniknęliśmy, ale również trudno byłoby nas zaklasyfikować jako intensywnie działającą grupę. Te coroczne Sylwestry były prezentem dla fanów flash mobów i plan był taki, żeby robić je... no właśnie, jak długo? Czy do momentu, do którego byłoby zapotrzebowanie?
     
Prawda jest taka, że już dawno temu flash mobowicze poznali formułę, według której była wybierana data i godzina kolejnej odsłony akcji (Sylwester odbywał się w sobotę najbliższą dniu 17 stycznia i o godzinie 17 z tyloma minutami, ile wynosi ostatnia cyfra numeru akcji, czyli w tym przypadku 9, bo to 39 akcja WFA). Dzięki przekazaniu tej formuły społeczności, kolejne odsłony mogłyby być organizowane oddolnie, nawet gdyby strona WFA zniknęła z sieci. To było najbardziej optymistyczne założenie - kolejne akcje mogłyby być organizowane przez żądnych flash mobów uczestników nawet długo po tym, gdy założyciele WFA straciliby zainteresowanie tymi trzema literami. A co znajduje się na drugim krańcu tego kontinuum? Jak wygląda ten wariant najbardziej pesymistyczny? Chyba podobnie do tego, co właśnie widzimy. Jeśli kiedykolwiek poszedłby mailing o kolejnej odsłonie Sylwestra, a na miejsce akcji przed Galerią Centrum nie dotarłby zupełnie nikt, a w kolejnych latach sytuacja wyglądałaby identycznie, wówczas mielibyśmy do czynienia z naturalnym końcem tego cyklu akcji. Czy należałoby wówczas przerwać rozsyłanie kolejnych maili? Szczerze mówiąc, oba krańce tego kontinuum były do tej pory jedynie teoretycznymi możliwościami - nikt nie planował likwidować strony oraz nie zanosiło się na to, żeby Warszawiacy całkowicie stracili zainteresowanie flash mobem. Wygląda jednak na to, że niebezpiecznie zbliżyliśmy się do tej drugiej opcji. Żeby było ciekawiej i bardziej symbolicznie, stało się to 17 stycznia 2015 roku, a pierwsza odsłona flash mobowego Sylwestra odbyła się również 17 stycznia (stąd formuła wyliczania daty kolejnych akcji wygląda tak, a nie inaczej).
     
Co wydarzy się dalej? Czas pokaże. Na pewno nie planujemy rezygnowania z wysyłania podobnego zaproszenia za rok. Pewne jest jednak to, że warto abyście - jeśli flash mob Wam miły - namówili do skorzystania z niego jak największej liczby osób, tak by przyszłoroczna, czterdziesta akcja Warszawskiego Frontu Abstrakcyjnego, nie okazała się w naturalny sposób ostatnią. No chyba, że tak właśnie powinno być...
|